Strażnicy powinni wyjść na ulicę i zająć się rzeczywistymi problemami - oburzają się mieszkańcy. Kiedy funkcjonariusze namierzają źle zaparkowane auta, w pobliskim parku na dobre trwa impreza. Jednak strażnicy uwzięli się na kierowców. Działania związane z samochodami to aż 45 proc. wszystkich interwencji - Kto wtedy pilnuje porządku na ulicach? - pytają mieszkańcy.
- Zgłoszenia dotyczące źle zaparkowanych aut to większość interwencji, z którymi dzwonią do nas mieszkańcy, a to głównie oni wyznaczają nam pracę - komentuje Monika Niżniak (35 l.), rzeczniczka straży miejskiej.
Na 262 tys. zgłoszeń telefonicznych 106 tys. dotyczyło samochodów. Najwięcej interwencji podejmowanych przez funkcjonariuszy na służbie również dotyczy źle zaparkowanych samochodów. Tu liczba jest równie wysoka, bo to aż 74 tys. przypadków. Prawdziwe żniwo nastąpiło w połowie października, kiedy zamknięto most Śląsko-Dąbrowski dla prywatnych aut, a na Jagiellońskiej na masową skalę zaczęto odholowywać auta.
Wciąż popularne interwencje strażaków są też w strefie płatnego parkowania, gdzie chętnie wypisywane są mandaty za brak kwitu. A pod nosem strażników pilnujących wjeżdżających na most Śląsko-Dąbrowski kierowców pijani mężczyźni robią w biały dzień, co chcą - załatwiają potrzeby fizjologiczne w parku, na ławkach odbywają się popijawy.
Jednak ze statystyk wynika, że tylko co czwarta interwencja straży miejskiej dotyczy spraw związanych ze zdrowiem, więc również osób spożywających alkohol.