Stołeczni kierowcy muszą się mocno pilnować. Nowe urządzenia zamontowano wysoko nad jezdnią u zbiegu Globusowej i Dźwigowej. Na każdym z dwóch masztów znajdują się po cztery kamery. - Możemy dzięki nim identyfikować pojazdy jadące równolegle na dwóch pasach - mówi "Super Expressowi" Monika Niżniak (38 l.), rzeczniczka straży miejskiej. Jak działają? - Kiedy zapala się czerwone światło, włączają się kamery, które rejestrują samochody przejeżdżające przez skrzyżowanie. Są ustawione tak, aby rejestrować fragment skrzyżowania i linię, przed którą powinni zatrzymać się kierowcy - mówi rzeczniczka.
Co się dzieje, kiedy auto zostanie już sfilmowane? - Nagranie trafia do nas. Dostajemy dokładne dane, takie jak: tablice rejestracyjne pojazdu czy czas wjechania na skrzyżowanie od zapalenia się czerwonego światła. Potem strażnik ocenia materiał wideo i podejmuje decyzję, czy doszło do złamania przepisów ruchu - dodaje Monika Niżniak. Nowe kamery rejestrują tylko tych, którzy przejeżdżają na czerwonym świetle, więc jeżeli wykorzystaliśmy "późne pomarańczowe", unikniemy kary. Jeśli jednak złamaliśmy przepisy, możemy otrzymać nawet 500-złotowy mandat i 6 punktów karnych. Jeżeli nowe kamery się sprawdzą, zostaną postawione na innych skrzyżowaniach.
Zobacz: WARSZAWA. Szpitale dostały nowy sprzęt
Czytaj: WARSZAWA. Komornik wejdzie do biura byłego prezydenta