Od początku roku w Warszawie i okolicznych miejscowościach wyjątkowo bezczelny złodziej kradł samochody metodą, którą policjanci nazwali "na butelkę". Rabuś najpierw wybierał sobie ofiarę, zawsze osobę starszą i słabszą fizycznie. Nad kołem jej auta wkładał butelkę, a kiedy zatrzymywała wóz, żeby sprawdzić co stuka, wskakiwał do środka pojazdu i odjeżdżał. Nie miał skrupułów - 2 osoby które próbowały go powstrzymać, zostały poturbowane i pociągnięte za samochodem.
- Kluczowym dowodem w sprawie było ustalenie świadka jednej z kradzieży. Była to studentka ASP, która narysowała portret pamięciowy sprawcy. Policjanci nie mieli żadnych wątpliwości, że na portrecie widnieje wizerunek znanego im złodzieja - wyjaśnia mł. insp. Maciej Karczyński (40 l.) ze stołecznej policji.
Funkcjonariusze rozpoznali "Wacka", czyli Mariusza W. (37 l.), który niedawno wyszedł z aresztu. Trafił tam po tym, jak w połowie lutego ukradł na pl. Hallera subaru forestera z... psem w środku. Podczas ucieczki złapał gumę, porzucił auto i ukrył się w przenośnej toalecie. Tam skulonego przestępcę odnaleźli policjanci. Tym razem mundurowi bez problemu namierzyli Mariusza W. w mieszkaniu na Bielanach. Uzbrojeni policjanci z wydziału realizacyjnego wyciągnęli zaskoczonego "Wacka" z łóżka. Na rozprawę poczeka w areszcie. Grozi mu do 10 lat za kratami.