Wólczyńska to przedłużenie ulicy Żeromskiego na Bielanach. Codziennie przejeżdżają nią tysiące samochodów. Jest to ulica łącząca centrum z osiedlami na Chomiczówce, Wawrzyszewie i dużymi podwarszawskimi miejscowościami - Mościskami, Laskami i Izabelinem. Wólczyńska jest wąska i ruch toczy się nią powoli. A na dodatek jest spowalniany przez sygnalizację świetlną na wysokości ulicy Aspekt. Znajduje się tu bowiem przejazd tramwajowy i co chwila dla kierowców zapala się czerwone światło. Tylko że jeżdżą tu tylko dwie linie tramwajowe - 5 i 33, które kursują co mniej więcej sześć minut.
Tymczasem światła zmieniają się co dwie minuty i przez to ulica Wólczyńska, zarówno od strony Żoliborza, jak i Izabelina, staje w korkach. - Cholery można dostać! Dojeżdżam z Izabelina i nie mogę przebić się Wólczyńską, bo stoję na tych przeklętych światłach! - żali się Piotr Liebchen (41 l.), kierowca. - Chyba nie jeździ tędy żaden urzędnik, bo gdyby jeździł, to zaraz światła chodziłyby bez zarzutu - dodaje poirytowany.
Za sygnalizację świetlną i organizację ruchu odpowiada Janusz Galas (52 l.), miejski inżynier ruchu i wicedyrektor stołecznego Biura Drogownictwa i Komunikacji. Wysłaliśmy więc do Marcina Ochmańskiego (27 l.), rzecznika stołecznego Ratusza, oraz do sekretariatu inżyniera Galasa prośbę o przestawienie świateł tak, by nie blokowały Wólczyńskiej. Odpowiedzi, niestety, nie otrzymaliśmy. Widać rzeczywiście żaden urzędnik nie utkwił tu nigdy w potwornych korkach! Bielany są dla nich zbyt daleko położone.