- Nauka poszła do przodu, więc nareszcie jest szansa, by odnaleźć tatę. Miałem 16 lat, kiedy zginął. Chciałbym móc złożyć kwiaty w miejscu, w którym spoczywa - wyznaje Andrzej Pilecki (80 l.). W latach 90. na powązkowskiej "Łaczce" powstał symboliczny grób ofiar brutalnie zamordowanych przez komunistyczne władze. Wraz z Pileckim spoczywać tam może nawet kilkuset żołnierzy Armii Krajowej. Ekshumacje prowadzone przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Instytut Pamięci Narodowej potrwają do końca sierpnia. Wydobyte szczątki zostaną przebadane przez antropologa, który postara się określić czas i przyczynę zgonu. Wykonane zostaną również badania, które pomogą ustalić tożsamość ofiar. - Zgłosiło się do nas już kilkanaście rodzin, które są przekonane, że ich krewni spoczywają w tym grobie. Aby to ustalić, musimy wykonać badania genetyczne. Pobraliśmy już próbki. Pierwsze wyniki będą znane w ciągu kilku tygodni - mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z IPN, który nadzoruje prace. - To bardzo precyzyjna praca. Nie możemy sobie pozwolić na żadną pomyłkę.
WARSZAWA: Syn rotmistrza POMAGA szukać ojca
2012-08-01
4:00
Prace ekshumacyjne na wojskowych Powązkach ruszyły zaledwie tydzień temu, a do Instytutu Pamięci Narodowej zgłosiło się już kilkanaście rodzin, które mają nadzieję, że znajdą się ich krewni spoczywający w bezimiennym grobie. Materiał genetyczny do badań DNA oddał właśnie syn rotmistrza Witolda Pileckiego, zamordowanego przez komunistyczne władze w 1948 roku.