Kibice i organizatorzy przecierali oczy ze zdumienia, widząc, co się dzieje. Incydent wydarzył się w czwartek między kolejnymi występami, kiedy jeden z dżokejów właśnie zjeżdżał z areny, a drugi na swym dumnie prężącym się rumaku czekał na linii startu. Nagle z trybun na arenę wskoczył mężczyzna w kapeluszu z dmuchanym koniem między nogami. Jak gdyby nigdy nic, nieporadnie udając kłus, podbiegł do przeszkody, próbując ją pokonać. Strącił jednak słupki i przewrócił się na ziemię. Ale zaraz potem wstał i pognał w kierunku kolejnej.
Przebieraniec miał jednak pecha, bo w międzyczasie do sprężarki pompującej konia dostał się piach i z zabawki zaczęło uchodzić powietrze. To jednak nie zraziło kowboja. Nim złapała go ochrona, zdołał jeszcze zdemolować kolejne słupki, po czym wskoczył na trybuny i zaczął uciekać. Ochroniarze dopadli go dopiero w męskiej toalecie, gdzie próbował pozbyć się kostiumu.
Sebastian W. z Torwaru trafił prosto na komendę. - Za zakłócenie imprezy masowej grozi do 3 lat więzienia - wyjaśnia asp. sztb. Tomasz Oleszczuk (42 l.) ze stołecznej policji. Jak się potem okazało, mężczyzna to znany warszawski performer.