Robotnicy pracujący przy wykopie pod górny strop stacji Dworzec Wileński natrafili na kartony z tajemniczą substancją. Okazało się, że to amonit, powszechnie używany w górnictwie materiał wybuchowy. - Nazwa na pudełkach wskazywała, że wyprodukowano je w 1939 roku w Państwowej Wytwórni Prochu w Pionkach - mówi Mateusz Witczyński, rzecznik konsorcjum AGP.
Traf chciał, że informację o nietypowym znalezisku zobaczył w telewizji Andrzej Nowak (52 l.) z Białołęki, któremu od razu przypomniała się historia opowiedziana mu przez jego ojca, Leszka Nowaka (+ 80 l.), niegdyś żołnierza zgrupowania AK "Chrobry II".
- Ojciec opowiedział mi, że w 1944, gdy ruszyła budowa pomnika Czterech Śpiących, koledzy ze zgrupowania podłożyli tam materiały wybuchowe - mówi. - Chcieli zdetonować je przed jakąś ważną rocznicą - dodaje.
Materiały nie doczekały się jednak detonacji. W 1946 roku konspiratorzy zostali zdradzeni przez ojca jednego z nich, milicjanta. - Po donosie wszyscy zostali aresztowani. Syn milicjanta z rozpaczy powiesił się w celi - mówi pan Andrzej.
A jego ojciec cudem wyłgał się od kary śmierci. Wmówił władzom, że owszem mieli materiały wybuchowe, ale użyli ich do wysadzenia korzeni wierzby na działce. Jego zeznania potwierdziła rodzina i skończyło się na sześciu latach więzienia.