Mały punkt mieszczący się na tyłach kamienicy przy ul. Gałczyńskiego zarabia krocie. Drzwi nie zamykają się.
- Nie mamy 18 lat. Ale byliśmy w dopalaczach kilka razy. Kupiliśmy, co chcieliśmy, bo nikt nie pytał nas o dowód - zeznali wczoraj naszej reporterce uczniowie liceum. Tylko przez trzy godziny dopalacze nabyło ponad 50 osób. Wśród nich była młodzież licealna, która bez problemu kupowała nielegalne substancje.
Marta i Jacek przyznali się, że są nieletni, ale i tak kupili dopalacze. Zapytaliśmy wprost nastolatków, czy nie boją się ich zażywać. Oni bez ogródek odpowiedzieli: - Nie wiemy, co jest w tych dopalaczach, ale dają niezłego kopa, są jak narkotyki, tylko bardziej dostępne - przyznała się Marta (17 l.). Tak jak oni, większość dzieci nie ma problemów, by dostać dopalacze. - Jeszcze nikt z naszej szkoły nimi się nie zatruł, więc można bawić się dalej - dodał jej kolega Jacek.
Najgorsze jest to, że w sklepie można dowiedzieć się, co najlepiej kupić, by mieć odlot. - Każdy rodzaj dopalaczy sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Można je palić, połykać lub wąchać - mówiła z uśmiechem sprzedawczyni, wskazując na szeroki asortyment. - Może wybierze pani jakiś dla siebie. Cena nie jest wysoka, tylko 50 zł za działkę - zachęcała młoda kobieta.
Dlatego walka "Super Expressu" z dopalaczami trwa.
I nie pozostaje bez echa. Rozpoczyna się walka ze sprzedawcami dopalaczy. Podczas naszego patrolu dziennikarskiego spotkaliśmy straż miejską sprawdzającą lokal przy ul. Gałczyńskiego. A za kilka dni Hanna Gronkiewicz-Waltz (58 l.), prezydent Warszawy, wyda zarządzenie o zakazie sprzedaży dopalaczy w miejskich lokalach i na bazarach. Osoby, które nie zrezygnują z handlu nielegalnymi substancjami, dostaną wypowiedzenie dzierżawy.