W nowym budynku placówki ciężarne będą miały do dyspozycji m.in. osiem jednoosobowych sal porodowych przystosowanych do porodów rodzinnych. W każdej salce znajduje się też prysznic lub wanna.
Przybędzie też miejsc dla przyszłych mam wymagających cesarskiego cięcia, pojawią się dwie nowoczesne sale operacyjne i blok ginekologii jednego dnia, na którym po niewymagających długiego pobytu w szpitalu zabiegach znajdzie miejsce 14 pacjentek.
Patrz też: Na Inflanckiej urodzisz po ludzku
- Jesteśmy już na finiszu. Czekają nas jeszcze odbiory techniczne, ale liczymy, że 1 lipca w nowym budynku pojawią się pierwsze panie - stwierdza z nadzieją dr Janusz Siemaszko (64 l.), dyrektor szpitala.
Otwarcie oddziału to nie koniec metamorfozy placówki przy Inflanckiej. Niemal gotowa już jest nadbudówka starego budynku, gdzie powstaje nowoczesny i bardzo potrzebny w stolicy oddział intensywnej opieki nad noworodkami ze stanowiskami dla 14 maluszków. Trwa też remont dwóch pięter w starej części szpitala, który ma zakończyć się w grudniu. Gdy ucichną odgłosy wiertarek, przyszpitalna przychodnia rozrośnie się z jednego do 10 gabinetów, a w odmienionym szpitalu odbywać się będzie mogło około 30 porodów dziennie, czyli dwa razy więcej niż dzisiaj. A co najważniejsze - ani za nowoczesne sale, ani nawet za znieczulenie podczas porodu pacjentki nie zapłacą ani grosza. - Wszystko zrefunduje Narodowy Fundusz Zdrowia - zapewnia dyrekcja.