Tęcza stała w stolicy od połowy 2012 roku. U jednych wzbudzała zachwyt, u innych wywoływała złość. Kilka razy została podpalona, więc objęto ją monitoringiem. W nocy ze środy na czwartek ruszył jej demontaż. Przyglądali mu się mieszkańcy, którzy wspólnie z autorką instalacji Julią Wójcik wzięli udział w symbolicznym pożegnaniu. Kilkaset osób zabrało sobie na pamiątkę kolorowe kwiaty, które pokrywały tęczę.
Artystyczny twór rozebrano, bo pod koniec roku kończy się umowa pomiędzy Instytutem Adama Mickiewicza a Ratuszem, która zakładała ekspozycję pracy na placu Zbawiciela. Co dalej? W czwartek Centrum Sztuki Współczesnej poinformowało, że przejęło prawa do instalacji. - Pozwoli nam to zaangażować się w pracę nad jej odbiorem społecznym oraz nad ewentualnym odtworzeniem dzieła w przyszłości - mówi Jarosław Lubiak, dyrektor programowy CSW. Część mieszkańców uważa, że po demontażu instalacji plac Zbawiciela stał się ponury. - Pomijając całą dyskusję nad interpretacją dzieła, to zawsze kiedy przechodziłem przez plac, widok barwnej tęczy poprawiał mi humor. Szkoda, że jej już nie ma - mówi Michał Jarski (18 l.) ze Śródmieścia. Jednak nie wszyscy będą tęsknić za instalacją. - Na początku wyglądało to bardzo ładnie. Jednak po wielu miesiącach tęczą była już brudna i szpeciła plac - mówi Iwona Wojtysiak (55 l.).
Na razie dyrekcja CSW nie chce zdradzić, gdzie zostanie ustawiona odnowiona tęcza.