Dramat rozegrał się w zeszłą niedzielę. - Pamiętam tylko, że wcześniej gotowałam wodę na herbatę, położyłam się na chwilę i zasnęłam - opowiada pani Teresa.
Gdy kobieta spała, któryś z sąsiadów poczuł zapach gazu wydobywający się z jej mieszkania. Zadzwonił na policję. Na szczęście w pobliżu była załoga z wolskiego wydziału patrolowo-interwencyjnego.
- Drzwi były zamknięte, a my wiedzieliśmy, że w środku jest starsza osoba. Na klatce czuć było gaz. Z pomocą strażaków wyważyliśmy je i weszliśmy do środka. W kuchni ulatniał się gaz z niedokręconego kurka - opowiada sierż. Lidia Wodzyńska (34 l.), która wraz z sierż. Michałem Bełcikiem (23 l.) jako pierwsza weszła do domu pani Teresy. - Zakręciliśmy go natychmiast. Po chwili na miejsce przyjechało pogotowie. Przekazaliśmy poszkodowaną lekarzom - dodaje.
To nie pierwsza taka sytuacja wolskich patrolowców. Kilka miesięcy wcześniej o pomoc stróżów prawa poprosił też przerażony ojciec, którego żona właśnie rodziła w mieszkaniu. - Nasza policjantka w ostatniej chwili rozwinęła pępowinę, którą była oplątana dziewczynka i klepnęła ją kilka razy w plecy. Maleństwo wykrztusiło wody płodowe i zaczęło oddychać - mówi aspirant sztabowy Robert Urbański, szef wydziału patrolowo-interwencyjnego w komendzie na Woli.