Gdy matka chłopaka wróciła wczoraj do mieszkania, nie mogła do niego wejść. Jej syn zabarykadował się w nim i groził, że wyskoczy z balkonu. Przerażona kobieta natychmiast wezwała policję. Błyskawicznie na miejscu pojawili się ratownicy. Okazało się, że chłopak podchodził do balkonu i chciał zrealizować swoją groźbę. Jednak strażacy, którzy polewali balkon wodą, zniechęcili 20-latka do wyjścia. Pod balkonem mundurowi rozstawili również skokochron na wypadek, gdyby przyszło desperatowi do głowy, żeby jednak skoczyć. Rozwścieczony chłopak biegał po mieszkaniu z nożem w ręce. Po negocjacjach z policją mężczyzna poddał się.
Patrz też: Lubelskie: Trzymał broń w palmie wielkanocnej i poduszce
- Na piątym piętrze zabarykadował się 20-latek. Mówił, że jeśli ktoś wejdzie do mieszkania, zrobi sobie krzywdę - mówi mł. asp. Elwira Brzostowska (32 l.), rzeczniczka bielańskiej policji.
Po wejściu do mieszkania policjanci zatrzymali chłopaka, skuli w kajdanki i wyprowadzili z mieszkania. - Zatrzymanie przebiegało spokojnie. Mężczyzna został odwieziony do szpitala - dodaje Brzostowska.
Czytaj dalej >>>
Chłopak jednak zachowywał się agresywnie, próbował wyrwać się policjantom, krzyczał i wyzywał ich. Jak się okazało, leczył się psychiatrycznie. Na szczęście tym razem nie doszło do tragedii. Matka chłopaka nie została ranna. W czwartek podobno syn mierzył do kobiety z wiatrówki i groził, że ją zabije. Wczoraj sam groził samobójstwem.
- Matka chłopaka nie wymaga opieki lekarskiej, nie jest ranna. Faktycznie, wczoraj podobno chłopak mierzył do niej z wiatrówki, ale my nie zostaliśmy wezwani przez kobietę. Nie prosiła nas o interwencję. Podczas przesłuchania nie mówiła nic na ten temat. Inaczej było dziś, gdy to ona sama wezwała policję - wyjaśnia rzeczniczka bielańskiej policji.
Funkcjonariusze poszukują wiatrówki, z której Paweł L. miał postrzelić w czwartek matkę. Jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, jaki będzie dalszy los chłopaka.