Do wypadku doszło około godz. 9 rano. 8-metrowy kuter KH 200 pracował jako jednostka pomocnicza obsługująca refuler - czyli pływającą koparkę, pogłębiającą zamulone dno rzeki. Na razie nie wiadomo dokładnie, co spowodowało, że łódź nagle przewróciła się i w mgnieniu oka zniknęła pod wodą.
Kiedy pracownicy piaskarni zobaczyli tonący kuter, rzucili się kolegom na ratunek. Udało im się podpłynąć do nich łodzią wiosłową i wyciągnąć z lodowatej wody Jerzego A. - kapitana jednostki. Drugiego członka załogi, Jerzego D., nurt porwał w dół rzeki. Strażacy przez dwie godziny na pontonie szukali go. - Nie udało nam się odnaleźć drugiego mężczyzny - wyjaśnia Nikodem Kiełbasiewicz z PSP.
Wysoki stan wody na rzece nie pozwalał również na podniesienie zatopionego kutra. Dlaczego jednostka zatonęła? To wyjaśni śledztwo. - Prawdopodobnie mężczyźni chcieli podnieść z dna pień drzewa, założyli na niego linę, ale coś poszło nie tak. Stracili stabilność i kuter się przewrócił - przypuszcza Mirosław Kaczyński, kapitan żeglugi śródlądowej.
Również pracownicy piaskarni nie są pewni, co się stało. - Za wcześnie, żeby to komentować. Jednostka była sprawna i odpowiednio wyposażona, a załoga bardzo doświadczona. Trudno mówić o przyczynach wypadku - uciął rozmowę kierownik piaskarni.