Kiedy 18 października 2011 roku zamknięto most Śląsko-Dąbrowski dla ruchu samochodowego w Warszawie, zaczęły się gigantyczne korki. Stanęła cała Praga (m.in. ulice: Szwedzka, Okrzei czy Kłopotowskiego), Wisłostrada i ulice na Powiślu, takie jak: Tamka, Browarna czy Dobra. Od tego czasu strażnicy miejscy, którzy stoją przy wjeździe na trasę W-Z, wystawili ok. 30 tysięcy mandatów na kwotę ok. 5 milionów złotych. Sytuacji na stołecznych drogach nie poprawiło otwarcie mostu w godzinach pozaszczytowych. Zatory na ulicach nadal są olbrzymie, a kierowcy klną na czym świat stoi, bo w okresie, kiedy jest największy ruch, czyli w godz. 6-10 i 15-19, na przeprawę wjechać nie mogą. Na wysokości centrum stomatologii polują na nich strażnicy. Podobnie jak przy wjeździe na ulicę Jagiellońską, która przez budowę II linii metra też została dla nich zamknięta. - Najlepiej, jakby trasa W-Z była przejezdna całą dobę - twierdzi Gniewomir Tomczyk (22 l.), kierowca ze Śródmieścia.
Dlatego "Super Express" wraz ze zmotoryzowanymi warszawiakami domaga się prostej rzeczy: otwarcia mostu Śląsko-Dąbrowskiego. Wystarczy przecież dobra wola urzędników, którzy jednym podpisem miejskiego inżyniera ruchu Janusza Galasa (54 l.) mogliby ulżyć tysiącom kierowców. Sam ruch bardzo by się udrożnił, a to szczególnie ważne, bo od przyszłego tygodnia zaczynają się gigantyczne utrudnienia w mieście. 29 czerwca rozpoczyna się wyburzanie zjazdów z Trasy Łazienkowskiej. Zamknięty będzie też most średnicowy. Dodatkowo od lipca na dwa miesiące wyłączone będą stacje metra Centrum i Świętokrzyska. Część pasażerów na pewno przesiądzie się do aut.