W poniedziałek mieszkaniec ósmego piętra bloku przy ulicy Gajcego na warszawskich Bielanach dał popis. Niezadowolony, że robotnicy, którzy wymieniają elewację, nie chcą mu wyremontować balkonu, postanowił utrudnić im życie.
Najpierw próbował kijem od szczotki rozbujać windę tak, aby pracownicy z niej wypadli. Mężczyźni go jednak zignorowali. Jednak wariat we wtorek ponowił swoje próby. - Za pomocą piłki do metalu próbował przeciąć liny, a potem sięgnął po szlifierkę kątową - mówi mł. asp. Elwira Brzostowska, rzecznik komendy policji na warszawskich Bielanach.
Na szczęście nie zdołał jej podłączyć. Zaniepokojeni koledzy robotników wezwali policję i ta wkroczyła, kiedy Leszek C. chciał narzędzie włączyć do prądu.
- To był jakiś wariat - wspomina pan Damian Deliga (21 l.), który razem z kolegą znajdował się w feralnej windzie. - W ogóle nie można się z nim było dogadać. Pierwszy raz tak na nas reagują mieszkańcy - mówił.
Leszek C. trafił do izby wytrzeźwień. W jego organizmie było aż 3,4 promila alkoholu. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności, ale aby usłyszeć zarzuty, musi najpierw wytrzeźwieć.