Marian Małkowski (63 l.) nie spodziewał się takiego finału swojej walki o wykup 36-metrowej kawalerki przy ul. Stanisławowskiej na Pradze-Południe. Choć miasto sprzedało już 60 proc. lokali w budynku, on od czterech lat kupić swojego nie może. Jak pisaliśmy w "Super Expressie" w 2011 roku, władze dzielnicy odmówiły mu sprzedaży mieszkania, bo uznały, że skoro pobiera dodatek mieszkaniowy, jest za biedny, by je wykupić.
>>> Najazd urzędników skarbówki na domy Polaków
Niedługo potem podjęły uchwałę o wycofaniu lokalu ze sprzedaży. Pan Marian postanowił walczyć. Wystąpił do sądu o zobowiązanie urzędu do sprzedaży, złożył też skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Pierwszy sąd powództwo oddalił, drugi unieważnił uchwałę, uznając, że argumentacja urzędników była bezzasadna. Innymi słowy - lokal wrócił do puli mieszkań przeznaczonych na sprzedaż.
I co? I nic. Choć wyrok zdążył się już uprawomocnić, na urzędnikach z Pragi-Południe nie zrobiło to żadnego wrażenia. - WSA stwierdził jedynie nieważność zaskarżonej uchwały wyłączającej ze sprzedaży lokal wynajmowany przez pana Małkowskiego, a co za tym idzie, że nie podlega ona wykonaniu. Wyrok ten nie nakazywał zbycia przedmiotowego lokalu - twierdzi Iwona Kaczorowska z wydziału organizacyjnego dla Pragi-Południe.
- WSA nakazał powrót do stanu poprzedniego, czyli urząd powinien zająć się moim wnioskiem i dalej go rozpatrywać - mówi Marian Małkowski. I zapowiada złożenie skargi na bezczynność urzędu. - Ja tę sprawę wygram, jeśli nie w Polsce, to w Strasburgu - dodaje.