Urzędnicy okroili trasę po cichu, pod pretekstem zmiany rozkładów jazdy, które wprowadzono tuż po świętach Wielkiej Nocy. ZTM cięcia w kursowaniu popularnej linii tłumaczy... korkami i zachęca pasażerów do przesiadek. Podróżnych takie argumenty jednak w ogóle nie przekonują.
- W szczycie zabrano mi autobus, którym dostawałem się do centrum - skarży się "Super Expressowi" Maciej Witkowski (19 l.), student z Falenicy, który codziennie dojeżdża na uczelnię. Teraz ma nie lada problem, bo w obowiązującym od wtorku rozkładzie jazdy "521" pojawiło się wiele nowych literek, które umieszczone są przy godzinach odjazdu autobusu. Co one oznaczają?
Na przykład o godz. 7 rano co drugie 521 nie pojedzie na Szczęśliwice, ale dojedzie tylko do ronda Wiatracznej. Tam pasażerowie muszą przesiąść się w tramwaj. Tracą przez to nie tylko czas, ale również pieniądze, bo muszą kupić kolejny bilet. Podobnie jest popołudniami. Wtedy co drugi autobus też dojeżdża tylko na Pragę. Nie lepiej jest również wieczorami. Z Falenicy ostatnie dwa autobusy linii 521 do Śródmieścia odjeżdżają o godz. 20.15 i 21.15. Wszystkie pozostałe to znowu kursy na rondo Wiatraczna lub na Płowiecką.
A jak tłumaczą to urzędnicy? - To początek zmian polegających na skróceniu linii - odpowiada krótko Igor Krajnow (34 l.), rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego. Przytaczają też liczby - fakt, że linia dubluje się na części trasy z tramwajami kosztuje ZTM rocznie nawet 4 miliony złotych. - Nie wszystkim pasują przesiadki i propozycje miasta. Szkoda, że wszystko robi się po cichu, nie pytając o zdanie pasażerów, którzy autobusami jeżdżą na co dzień - denerwuje się pan Maciej.