Ostatnio urzędnicy też się nie popisali. Przykład? Pachołki ustawili wzdłuż ściany bloku na ulicy Dalekiej przy skrzyżowaniu z Grójecką. Na tej samej ulicy po drugiej stronie barierki wyglądają tak, jakby ktoś bezmyślnie poutykał je w chodniku. Stoją nawet tam, gdzie samochody nie mają możliwości wjazdu! To absurd, na dodatek finansowany z pieniędzy podatników.
Nowe słupki pojawiły się też niedawno na odnowionej ulicy Francuskiej. Są jednak tak słabo widoczne, że rowerzyści i kierowcy muszą naprawdę bardzo uważać, żeby w nie nie wjechać. - Cały czas muszę pilnować wnuków, żeby nie wjechali w te słupki rowerami i się nie potłukli - skarży się Małgorzata Bogusz (52 l.), mieszkanka Saskiej Kępy. - Poza tym pieniądze wydane na te pachołki można by o wiele lepiej zainwestować - na przykład w nowe parkingi, których tu zdecydowanie brak.
A co na to urzędnicy? - Decyzja o ustawieniu słupków jest podejmowana przez ZDM na wyraźny wniosek mieszkańców lub służb porządkowych - wyjaśnia Karolina Gałecka, rzeczniczka ZDM. I po chwili dodaje: - Ustawienie słupków ma powstrzymać kierowców nierespektujących znaków drogowych i łamiących przepisy ruchu drogowego. Niestety, zmotoryzowani warszawiacy są innego zdania.