Góry śmieci przy budynkach i zasypane odpadami lasy - tak zdaniem Stowarzyszenia Spółdzielców Mieszkaniowych i Zarządców Nieruchomości "Konfederacja Warszawska", które skupia kilkadziesiąt spółdzielni mieszkaniowych, wkrótce może wyglądać Warszawa. Wszystko przez zostawione na ostatnią chwilę tworzenie warszawskiego systemu odbioru odpadów do wchodzącej w życie 1 lipca ustawy o utrzymaniu porządku i czystości. Ratusz wciąż nie ustalił szczegółów swojego projektu, nie mówiąc o wyborze nowych odbiorców śmieci. Spółdzielcy boją się, że oni wypowiedzą umowy z dotychczasowymi firmami, a miasto nie zdąży wybrać nowych i po 1 lipca zostaną na lodzie. A raczej w morzu śmieci.
Spółdzielcy wieszczą katastrofę i bezlitośnie punktują błędy projektu Ratusza. Nie tylko niezrozumiałe i czterokrotnie wyższe niż dziś stawki za odbiór odpadów, które przełożyć trzeba będzie na mieszkańców. - Z niektórych budynków wywozimy śmieci 5, 6 razy w tygodniu. Przewidziane w projekcie miejskim dwie wywózki w tygodniu to dla nas klęska. Albo zasypią nas śmieci, albo poniesiemy gigantyczne koszty za dodatkowy wywóz - mówi Zbigniew Gawron (69 l.), prezes Konfederacji Warszawskiej, który zarządza też Spółdzielnią Zachód w Śródmieściu. - Ustawimy kontener na pl. Bankowym i będziemy pani prezydent sypać pod okna - dodaje prezes Gawron.
Spółdzielcy nie ukrywają, że szykują się do zaskarżenia nowych zasad do sądu. Czekają tylko na ich zatwierdzenie. Dwie pierwsze uchwały - regulamin czystości i zasady współpracy z firmami - mają być opiniowane na czwartkowej sesji rady miasta.