Dla statystycznego warszawiaka opłaty za bilety to nie lada wydatek. Zakodowanie karty miejskiej na 3 miesiące kosztuje 220 zł. Jak się jednak okazuje, cwaniacy nie muszą płacić. Hakerzy oszukują stołeczny system komputerowy obsługujący karty miejskie i opłaty za parkowanie. Mało tego, chwalą się tym w Internecie i pokazują filmy ze swoich dokonań. Tłumaczą też innym, jak to zrobić.
- Na tę chwilę można klonować kartę, wgrać kontrakt na kartę, wgrać dowolne kredyty na parkowanie. Zajmuje to sekundę po zgraniu kart odpowiednim czytnikiem - wyjaśnia haker na forum stołecznej komunikacji.
A jak działają? Wystarczy, że cyberoszust z laptopem z odpowiednim oprogramowaniem i czytnikiem stanie obok nas w autobusie, a skopiuje naszą kartę! Choć to zupełnie nowy rodzaj przestępstwa, policjanci nie mają wątpliwości, że takie działanie jest nielegalne.
- Fałszowanie karty miejskiej może być traktowane jak fałszowanie każdego innego dokumentu i grozi za to do 5 lat więzienia. Również posługiwanie się kartą kupioną od fałszerza jest przestępstwem - wyjaśnia asp. Mariusz Mrozek (40 l.) ze stołecznej policji.
Hakerzy chwalą się swoimi dokonaniami w internecie:
"Czytnik z małym laptopem mieści się w kieszeni/torbie/plecaku, więc uważajcie w tłoku w metrze, bo wasz kontrakt może się niespodziewanie zmienić (...) Na część zdmową [ZDM] karty można wgrać 500 zł (tyle pozwalają automaty) albo nawet 6553,50 zł [...] sprzedaj 100 kart na allegro za 10% wartości i kup sobie za to ładny samochód"