Olbrzymie korki i godziny spędzone w aucie to codzienność dla zmotoryzowanych warszawiaków poruszających się po Alejach Jerozolimskich. Jednak dwa lata od wbicia pierwszej łopaty pod budowany właśnie węzeł Łopuszańska sytuacja ta ma się wreszcie zmienić.
- Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, to otworzymy rondo przy węźle już w nocy z czwartku na piątek - mówi "Super Expressowi" Małgorzata Gajewska (46 l.), rzeczniczka Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych. Wówczas kierowcy jadący na wprost Łopuszańską do Kleszczowej będą mieli po dwa pasy, a na samym rondzie trzy, bo jeden służyć będzie do objazdu skrzyżowania. Rondo będzie półturbiną, podobną do tej, jaka jest np. na węźle Marsa i na rondzie Radosława.
- Nie mogę się już doczekać - mówi Paweł Derela (21 l.), który każdego dnia stoi w zatorach. - Od września, kiedy jest więcej samochodów, trzeba łamać przepisy, żeby w ogóle jechać do przodu - żali się. Ale to nie wszystko!
W ciągu miesiąca drogowcy zapowiadają koniec prac przy węźle. Wówczas kierowcy jadący Alejami Jerozolimskimi zjadą do otwartego tunelu. Natomiast ci, kierowcy, którzy jadąc od strony Pruszkowa będą chcieli wjechać w ul. Łopuszańską lub z Łopuszańskiej pojechać na Pruszków, będą mieli do dyspozycji nowe estakady.