Skończył się pierwszy etap rekrutacji do przedszkoli oraz zapisów sześciolatków do przedszkoli lub oddziałów w szkołach. Wygląda na to, że ponad 4 tysiące rodziców najmłodszych dzieci odejdzie z kwitkiem. Skąd te kłopoty? Urzędnicy przeliczyli się. Nie spodziewali się, że co drugi rodzic 6-latka wybierze dla swojej pociechy przedszkole, a nie szkołę. Te dzieci na pewno zostaną przyjęte, bo ich obowiązuje roczny okres przygotowania do nauki w szkole. Dlatego do placówek nie dostaną się głównie 3- i 4-latki. Dla nich przygotowano zaledwie 10 860 miejsc, a chętnych jest aż 15,2 tysiąca. - Złożyliśmy podania do trzech przedszkoli, ale jesteśmy niemal pewni, że nigdzie się nie dostaniemy - mówi Adam Jakubiński (28 l.), tata Emilki (3,5 roku) z Targówka. - To jest tragedia. Urzędnicy powinni się zastanowić nad tym, co robią, bo przez nich tysiące osób ma teraz problem.
W największych tarapatach znajdą się mieszkańcy Ursynowa, Bemowa i Białołęki. I tu pewnie tradycyjnie już rodzice zmuszeni będą szukać szczęścia w dzielnicach daleko od domu, np. w Śródmieściu.
Ratusz dwoi się i troi, by wybrnąć z beznadziejnej sytuacji. - Będziemy starali się dostosować sieć grup wiekowych do potrzeb. We wrześniu, kiedy zacznie się rok szkolny, sytuacja na pewno się jeszcze zmieni - zapewnia Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika Ratusza. Miasto obiecuje, że poszuka wolnych sal, które będzie można zająć. Szansą dla maluchów jest też pula 2,6 tysiąca miejsc, które urzędnicy zagwarantowali starszakom. Chodzi o pięciolatki, których zgłosiło się 1,26 tysiąca. Listę wolnych miejsc poznamy 19 kwietnia.