- To urządzenie jest niezwykle pomocne w planowaniu kolejnych działań w Warszawie i na Mazowszu. To podnosi na wysoki poziom możliwość działań związanych z bezpieczeństwem i zdrowiem mieszkańców – zwraca uwagę wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Razem z inspektorami sanitarnymi (głównym i mazowieckim) przywdział fartuch ochronny i ruszył do laboratorium WSSE przy ul. Żelaznej. Dziennikarze „Super Expressu” również mieli okazję wejść do zamkniętych na co dzień dla postronnych pomieszczeń, w których bada się mutacje wirusa COVID-19. W jednym stoi tam zamontowany zaledwie pod koniec czerwca sekwenator, który potrafi identyfikować najróżniejsze mutacje wirusa. A ponieważ jesienią wszyscy spodziewamy się kolejnej fali epidemii i ataku zwłaszcza mutacji Delta, to urządzenie pomoże błyskawicznie typować jaka to odmiana i określać skąd przyszło zakażenie. Diagności laboratorium WSSE w Warszawie już rozpoczęli badania.
Polecany artykuł:
- Będziemy mogli sekwencjonować w naszym laboratorium ok. 400 próbek tygodniowo i monitorować jakie mutacje rozprzestrzeniają się na terenie Mazowsza – mówi dr. Przemysław Rzodkiewicz, mazowiecki inspektor sanitarny.
- Na razie przyszło 50 pierwszych próbek – mówią nam pracownicy warszawskiej stacji. Urządzenie, które kosztowało milion złotych pokazuje nam Jarosław Paciorek, od blisko 20 lat pracownik WSSE w Warszawie. Sekwenator wygląda dość kosmicznie. Zmienia barwy. "Zielone" - nie otwierać. 'Czerwone" - awaria, "żółte" - skanowanie.
A urzędnicy straszą! - Nie ogłaszajmy zwycięstwa nad epidemią! Szczepmy się. Tylko szczepionki i jak najwięcej uodpornionych osób zapobiegnie rozprzestrzenianiu się kolejnych mutacji wirusa. A wciąż jest jeszcze bardzo duża grupa ludzi, która ani nie przeszła choroby, ani nie wytworzyła przeciwciał, ani nie pomyślała o zaszczepieniu – grzmi wojewoda Konstanty Radziwiłł.