Najwięcej pracy mieli strażacy, którzy do wczoraj odebrali blisko 1000 zgłoszeń z prośbami o usunięcie skutków porywistego wiatru i wypompowanie wody z zalanych budynków. Pracowali m.in. na Żoliborzu, gdzie wicher połamał kilkanaście drzew.
Najgorzej było jednak w Wilanowie, gdzie wylewać zaczął Potok Służewiecki. W okolicy ul. Arbuzowej od samego rana wypompowywali wodę, żeby umożliwić mieszkańcom wydostanie się z posesji. Mimo że pompy pracowały pełną parą, jeszcze po południu duża część ulicy była zalana.
- Tu spływa woda z całej okolicy, więc to może jeszcze potrwać - nie ukrywali pracujący na miejscu strażacy. Mieszkańcy wspominają, że to nie pierwszy raz, gdy ich zalewa. W zeszłym roku było nawet gorzej, bo brudna breja wlewała się do środka domów.
- Mam nadzieję, że w tym roku to się nie powtórzy, bo będzie tragedia - załamuje ręce pani Halina (52 l.), mieszkająca przy ul. Arbuzowej.
Kierowcy gubili w kałużach rejestracje
Skutki żywiołu boleśnie odczuli też kierowcy, którzy na przypominających rwące potoki ulicach pogubili tablice rejestracyjne. Wielu z nich czekają teraz przymusowe wizyty w wydziałach komunikacji urzędów dzielnic.
Czwartkowa nawałnica była jak dotąd najgroźniejszą burzą tego roku. Gwałtowna ulewa zamieniła ulice w wielkie jeziora, woda wdarła się na kilka stacji metra, zmoczyła sygnalizację świetlną, zatrzymała tramwaje i sparaliżowała ruch na lotnisku im. Chopina.