Była godz. 12. Koledzy właśnie mijali wiadukt na ulicy Głębockiej. Nagle kolega pana Włodka krzyknął:"Uważaj!".- Odwróciłem się zaniepokojony, aby sprawdzić, o co chodzi. Następne co pamiętam, to jak mój rower wpada do gigantycznej dziury, a ja razem z nim - opowiada pechowy rowerzysta. Pan Włodzimierz uderzył głową o asfalt i stracił przytomność. Jego kompan stał jak wryty.
Kierowcy jadący Trasą Toruńską zatrzymywali auta, aby pomóc poszkodowanemu. To oni powiadomili o zdarzeniu służby. Na miejscu szybko pojawiło się pogotowie, które przetransportowało pana Włodzimierza do Szpitala Bródnowskiego. Tam przeszedł podstawowe badania. - Wszystko mnie boli. Na jedno oko nie widzę - mówi pechowiec. Pod opieką lekarzy spędzi kilka najbliższych dni. - Czegoś takiego jak żyje nie widziałem - zapewnia doświadczony rowerzysta, a można mu wierzyć, bo w młodości startował nawet w Małym Wyścigu Pokoju.
Sam krater został zabezpieczony przez drogowców. - Zapadnięcie się ścieżki rowerowej w pobliżu studzienki jest konsekwencją rozmycia się warstw nasypu w wyniku ulewnych deszczy, jakie miały miejsce w ostatnich dniach. Jest to sytuacja awaryjna, której nie można było przewidzieć - tłumaczy zawile awarię Agnieszka Stefańska z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
- Wykonawca, firma J&P Avax, został wezwany do usunięcia wad w trybie pilnym - dodaje. Rodzina pana Włodzimierza może upominać się od zarządcy drogi o odszkodowanie za wypadek. - Jeżeli będą ku temu podstawy, to jako zarządca drogi wypłacimy poszkodowanemu odszkodowanie - mówi Stefańska.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail