W samo południe pod Ratusz zajechał zabytkowy autobus ogórek oklejony napisami "Referendum" i "HGW musi odejść". To Warszawska Wspólnota Samorządowa przywiozła nim kartony wypełnione kartami z podpisami w sprawie referendum. Zbierano je przez dwa miesiące na terenie całej stolicy. - Dzięki pomocy wolontariuszy i polityków z Prawa i Sprawiedliwości, Ruchu Palikota oraz Republikanów posła Przemysława Wiplera udało nam się zebrać 232 tysiące głosów. To 100 tysięcy więcej, niż wymagają przepisy. Nigdy wcześniej w żadnym mieście coś takiego się nie udało - mówił Piotr Guział, lider WWS. - To pokazuje, że 2/3 osób, które głosowały na Hannę Gronkiewicz-Waltz w 2010 roku, teraz chce jej odwołania - dodał Guział.
>>> Agent Tomek donosi na Hannę Gronkiewicz-Waltz
21 kartonów wypełnionych podpisami zostało złożonych w specjalnej sali w Ratuszu. Z rąk Marka Makucha, pełnomocnika komitetu referendalnego, przyjęła je komisarz wyborcza Warszawy, sędzia Dorota Tyrała. Dokumenty będzie sprawdzała wraz z 40 pomocnikami. Jeżeli co najmniej 134 tysiące podpisów będą ważne, głosowanie się odbędzie. Wyniki wielkiego liczenia poznamy za 30 dni, a w ciągu kolejnych 50 musi zostać wyznaczona data i powinno się odbyć referendum. Najwcześniej może to nastąpić pod koniec sierpnia, a najpóźniej w październiku. Ale żeby wyniki referendum były ważne, do urn musi pójść 394 tysiące warszawiaków. Jeśli mieszkańcy zdecydują się odwołać swoją prezydent, to na jej miejsce czasowo zostanie wybrany komisarz, który do wyborów nowego prezydenta miasta będzie rządził Ratuszem.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała wczoraj specjalne oświadczenie. "Nie trzeba zmieniać prezydenta, żeby zmieniać Warszawę" - napisała. "Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale każdy głos krytyczny traktuję poważnie" - dodała.