Sławomira M. i Mariana O. zatrzymano 4 stycznia 2012 roku. Policjanci z drogówki nie mieli wątpliwości, że obaj byli pijani. Niestety, próbki krwi pobrane zaraz po zdarzeniu w dziwny sposób zaginęły, a sprawa ciągnie się od 17 miesięcy. Wczoraj w Legionowie odbyła się jednak ostatnia rozprawa. Na sali próżno było szukać oskarżonych, a nawet ich głównego obrońcy karnisty Piotra Kruszyńskiego (68 l.).
>>> Pijany sternik zatrzymany
Reprezentująca oskarżonych aplikantka, szukając ratunku dla wójta i radnego, po raz kolejny sięgnęła po oryginalną tezę. Wcześniej winą za chwiejny krok obarczano operacje kolan, a bełkotliwy ton wypowiedzi - wrodzonymi kłopotami z wymową. Tym razem pomocne miały okazać się... krople żołądkowe, które feralnego dnia zażywać mieli oskarżeni. - Zażywanie kropli zgodnie z zaleceniami nie powoduje uchwytnej zmiany stężenia alkoholu we krwi. Trzeba byłoby je potraktować jak zwykły napój alkoholowy, żeby się nimi upić - tłumaczyła przed sądem biegła toksykolog Agnieszka S. (42 l.), która badała pobrane później próbki krwi oskarżonych. Niestety, nie była w stanie ocenić, jakie mogło być stężenie alkoholu w chwili zatrzymania. - Mogę jednak śmiało stwierdzić, że obaj panowie byli po spożyciu alkoholu. Jest także możliwe, że w chwili zatrzymania byli oni nietrzeźwi, ale nie da się tego potwierdzić - powiedziała biegła.
To był ostatni świadek w procesie. 10 września strony wygłoszą mowy końcowe. Możliwe, że wtedy usłyszymy wyrok. Oskarżonym grożą 3 lata odsiadki.