Warszawa. Wrony napadły kobietę. „Zakrwawiona wróciłam do domu”
Sprawę opisał portal naTemat. Pani Anna podzieliła się swoją historią na grupie „Białołęka – platforma sąsiedzka”. Zgodnie z relacją kobiety do ataku doszło, gdy była ze swoim psem na spacerze. W jednej chwili przechadzka przerodziła się w sceny niczym z dreszczowca Hitchcoka. - Tak zakończył się dziś mój spacer z psem. Wracałam do domu ścieżką betonowa w stronę Strumykowej. W pobliżu górki zaatakowały mnie, chyba, dwie wrony, dwa dość duże ptaki. Atakowały mnie i średniej wielkości pieska – napisała cytowana przez portal Anna. Jak dodała, sytuacja skończyłą siędla niej fatalnie. - Zakrwawiona wróciłam do domu. Wzięłam prysznic. Idę do lekarza. Głowa mi krwawi, ale niech obejrzy. Kolano zaczęło puchnąć. Taki początek dnia. Uważajcie na siebie – napisała ku przestrodze. Jak informowała później otrzymała zastrzyk przeciw tężcowi.
Co roku na wiosnę w Warszawie słychać o podobny incydentach. I nie ma co się dziwić, bo wrony w tym czasie wychowują młode. Każdego człowieka, który zbytnio zbliży się do ich gniazda traktują jak zagrożenie dla swoich piskląt. I atakują bez pardonu. Szczególnie niebezpieczne mogą być w maju i czerwcu. Właśnie wtedy ich maluchy uczą się latać. Warto więc omijać miejsca, w których gniazdują i dać im w spokoju opuścić gniazda.
Świat zwierząt bywa bezlitosny. Na łamach "SE" opisywaliśmy też historię wron, które napadły na małą sowę. Finał historii był zupełnie niespodziewany. Więcej przeczytasz TUTAJ.