Warszawa. Wszedł na pomnik smoleński i zagroził, że wysadzi się w powietrze. Jest akt oskarżenia
W sobotę, 14 października 2023 roku, Krzysztof B. przyjechał pociągiem z Lublina do Warszawy. Udał się na plac Piłsudskiego, a następnie wdarł na pomnik smoleński. Miał przy sobie plecak i megafon, twarz zamaskował czarnym kominem. W przeddzień wyborów parlamentarnych obowiązywała cisza wyborcza. Widząc, że święci się coś niedobrego, na sytuację zareagowali policjanci. Wtedy Krzysztof B. zagroził im, że zdetonuje ładunek wybuchowy, a na potwierdzenie wyjął z torby "detonator" w postaci długopisu z przyklejonym do niego kablem.
Na miejsce zostały wezwane siły antyterrorystyczne i pirotechnicy, a cała okolica została zamknięta i ewakuowana. Po rozmowie z negocjatorem terrorysta zszedł z pomnika smoleńskiego. Został powalony na ziemię i zatrzymany. Okazało się, że groźba była bujdą - nie miał przy sobie żadnych materiałów wybuchowych. Później tłumaczył, że całą "akcję" zaplanował dwa lata wcześniej, bo chciał zostać "viralem" w sieci i ujawnić "przypadki korupcji na szkodę państwa polskiego". Krzysztof B. był już wcześniej karany. Czytaj dalej.
- Usłyszał zarzut stworzenia sytuacji mającej wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i w efekcie wywołanie czynności policji, wiedząc, że takie zagrożenie nie istnieje oraz zmuszenia groźbą interweniujących funkcjonariuszy policji do określonego zachowania. Grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności – mówił niedługo po zdarzeniu Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Teraz prokuratura skierowała przeciwko Krzysztofowi B. akt oskarżenia. Zarzuca mu wywieranie wpływu na czynności urzędowe i wywołanie fałszywego alarmu.
— W toku postępowania powołano dwóch biegłych psychiatrów celem wydania opinii w przedmiocie zdrowia psychicznego Krzysztofa B. Zgodnie ze sporządzoną opinią pisemną oskarżony nie jest chory psychicznie ani upośledzony – przekazał prok. Szymon Banna.