- To miała być tylko zabawa - zeznał policjantom 40-latek.
Do sekszbrodni z jego udziałem doszło tuż po Nowym Roku w wynajmowanym mieszkaniu na ul. Nowolipki. Jednak dopiero w ostatnią środę policjantom udało się zatrzymać sprawcę.
Jak ustalili śledczy, Paweł B. 3 stycznia wybrał się w odwiedziny do 40-letniej prostytutki pochodzącej z Ukrainy. Jej ogłoszenie znalazł w Internecie. Para umówiła się na spotkanie. Oboje, nie próżnując, udali się do sypialni. Podniecony 40-latek od razu przeszedł do rzeczy. W ekstatycznych spazmach kilka razy uderzył kobietę w twarz. W pewnym momencie zaczął ją lekko przyduszać. Nie zorientował się jednak, że jego kochanka nagle przestała oddychać. Kiedy skończył i zrozumiał co zrobił, wpadł w panikę. Ciężko dysząc, szybko podciągnął spodnie i uciekł. Niedługo później do mieszkania wróciła koleżanka 40-letniej prostytutki. Kiedy znalazła ciało, od razu zadzwoniła po policję. - Funkcjonariusze zostali powiadomieni o znalezieniu ciała kobiety w jednym z mieszkań na Woli. Na miejscu ustalili, że 40-latka miała między innymi zasinienia w okolicy szyi - potwierdza kom. Joanna Banaszewska z komendy przy ul. Żytniej.
Po kilku miesiącach poszukiwań złapano zboczeńca.
Jak ustalił "Super Express", Paweł B. siedział już w więzieniu za dwa gwałty. Niedawno wyszedł na wolność. Usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Dlaczego nie zabójstwa?
- Do postawienia zarzutu zabójstwa konieczny jest bezpośredni lub ewentualny zamiar zabójstwa. Nie jest jednak powiedziane, że w toku śledztwa zarzut nie zostanie zmieniony. Zatrzymany mężczyzna działał w warunkach recydywy. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt - wyjaśnia Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zboczeńcowi grozi do 12 lat za kratami.