Warszawa. Ulice zamieniły się w rzeki. Na głowę prezydenta Trzaskowskiego posypały się gromy
W stolicy już dawno nie było takiej ulewy. Od samego rana z ciemnych chmur woda lała się potokami. Miejska kanalizacja szybko zaczęła sobie nie radzić z taką ilością wody. Najtrudniejsza sytuacja była na trasie S8 na wysokości Żoliborza. Stojącej wody było tak dużo, że niższe samochody nie miały szans, żeby przez nią przejechać. Niektórzy pływali po zalanej jezdni deską SUP.
Szybko pojawiły się głosy, że miasto nie radzi sobie z żywiołem. W sprawie wypowiedział włodarz miasta. - Nakazałem odpompowywanie wody na bieżąco. Poleciłem też służbom wzmożony nadzór i monitoring na drogach i wzdłuż cieków wodnych. Nie ma większych utrudnień w ruchu z wyjątkiem trasy S8, która jest w zarządzie GDDKiA i to zarządca drogi odpowiada za jej stan i przejezdność – napisał na portalu X (dawny Twitter).
Tymczasem GGDKiA twierdzi, że to nie ich wina, bo kanalizacja przy trasie jest zależna od tej miejskiej. - Właściwe funkcjonowanie tego systemu jest możliwe, gdy kanalizacja miejska jest drożna oraz przepustowa – napisali w mediach społecznościowych. Trudno nie odnieść wrażenia, że to przerzucanie się odpowiedzialnością za utrudnienia, jak gorącym ziemniakiem.