Warszawa. Podwójne morderstwo zakończone samobójstwem
Tragedia, która rozegrała się 28 listopada 2006 r., wstrząsnęła całą Polską. Był pochmurny, zimny i nieprzyjemny wtorek. Niesprzyjająca aura nie zniechęciła Moniki K. do spaceru z dwuletnią córeczką Olą. Miał do nich dołączyć były mąż kobiety, 34-letni Wojciech K., który zgodnie z decyzją sądu rodzinnego po rozwodzie miał mieć zapewnione widzenia z dwuletnią dziewczynką. Tak też się stało. Byłe małżeństwo spotkało się ok. godz. 14 przy ul. Rzepichy na Bródnie. Nic jednak nie zapowiadało tego, co wydarzyło się minutę później.
Wojciech K. jak gdyby nigdy nic podszedł do swojej córeczki, wyciągnął broń z kieszeni i strzelił dziewczynce prosto w głowę. Przerażona Monika K. zaczęła uciekać. Ale jej były mąż kolejny raz podniósł broń, wycelował w kierunku byłej żony i oddał kilka strzałów w plecy i głowę kobiety, która od razu upadła na chodnik parę metrów dalej. Monika K. zginęła od ośmiu strzałów, jej córka od trzech. Po podwójnym morderstwie mężczyzna podszedł do zaparkowanego przed garażami samochodu i na oczach okolicznych mieszkańców popełnił samobójstwo. Czy tej tragedii można było zapobiec?
Byłe małżeństwo rozstało się chwilę po narodzinach córki. W sądzie trwała zażarta wojna o alimenty. W międzyczasie mężczyzna ciągle nachodził żonę. Małżonkowie składali na siebie wzajemnie do policji i prokuratury zawiadomienia o groźbach i pobiciach. – To była typowa walka rozwiedzionych – komentowali policjanci.
Była teściowa mężczyzny oskarżała go też o zbezczeszczenie grobu męża. Sprawę jednak umorzono. Mężczyzna niedługo przed morderstwem pracował za granicą, gdzie miał zaplanować całą zbrodnię. Wojciech K. był dobrze znany policji. W przeszłości był karany za kradzieże z włamaniem.
Morderca napisał dwa listy. Jeden z nich zaadresował do ministra Zbigniewa Ziobry
Morderca przed zbrodniami napisał dwa listy pożegnalne, które funkcjonariusze odnaleźli w jego mieszkaniu. Jeden był skierowany do matki, drugi do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Ten miał aż 12 stron. To właśnie z listów wynikało, że zbrodnia została przez niego dokładnie zaplanowana. Wojciech K. opisał w nich swoje kłótnie z byłą żoną, problemy w kontaktach z dzieckiem, zatargi z teściową, a także gigantyczne problemy finansowe. Próbował tłumaczyć tym swoje desperackie plany. W liście opisał również, w jaki sposób zdobył broń. Pistolet skorpion kupił na jednym z wolskich targowisk. – Osoba, która nielegalnie sprzedała broń Wojciechowi K., odpowie za to – komentowała policja w 2006 r. W liście adresowanym do matki mężczyzna przeprosił za to, co zrobił.
Wojciech K. na zabójstwo wybrał dzień, w którym zgodnie z decyzją sądu miał widzenie z dzieckiem.