Potworne morderstwo na Białołęce
Koszmar rozegrał się w czwartek, 11 sierpnia. Około godziny 22:40 na numer alarmowy 112 zadzwoniła zaniepokojona kobieta, która stwierdziła, że od kilku godzin nie może skontaktować się ze swoim 75-letnim mężem. Mężczyzna miał złożyć wizytę swojemu byłemu zięciowi, który mieszka przy ul. Myśliborskiej na Białołęce.
Policjanci pojechali pod wskazany adres. Wielokrotnie pukali do drzwi lokalu, dzwonili również domofonem. Z wewnątrz nie dobiegały jednak żadne odgłosy. Funkcjonariuszy zaniepokoił jednak widok smugi brunatnej substancji pod drzwiami.
Zobacz też: Warszawa: Rzeźnik z Myśliborskiej usłyszał zarzuty. "Pojechał do marketu po lepszą piłę"
W pewnym momencie drzwi windy na piętrze otworzyły się i wyszedł z nich mężczyzna. W ręku trzymał pudełko z piłą tarczową. - Od razu skierował się pod drzwi lokalu, przy których stali policjanci. Jego zachowanie wzbudziło ich czujność. Mężczyzna unikał kontaktu wzrokowego, na zadawane pytania odpowiadał z opóźnieniem. Mężczyzna stwierdził, że źle się czuje. Dodał też, że boi się wejść do swojego mieszkania. Dobrowolnie oddał policjantom nóż, który trzymał w kieszeni. Mundurowi nałożyli mu kajdanki - poinformowała kom. Paulina Onyszko z białołęckiej policji.
Widok, jaki mundurowi zastali po wejściu do mieszkania, mrozi krew w żyłach i przyprawia o mdłości. Na korytarzu leżały okaleczone zwłoki 75-letniego mężczyzny pozbawione nóg. Obok ciała znajdowały się ostre narzędzia w postaci piły, toporka i siekiery noszącej ślady brunatnej substancji. Brakujące kończyny policjanci znaleźli w pobliskiej altanie śmietnikowej.
Nie przegap: Warszawa. Czterolatek zginął ciągnięty po torach przez stary skład. Tramwaje Warszawskie: Skład był sprawny, monitoringu nie będzie
Jak przekazała później prokuratura, mężczyzna został brutalnie zamordowany w mieszkaniu swojego zięcia. - Z tego, co ustaliliśmy, doznał on obrażeń ciała w postaci ran rąbanych głowy, prawdopodobnie zadanych siekierą, a także poderżnięto mu gardło, w wyniku czego mężczyzna wykrwawił się i zmarł - powiedziała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
48-latek usłyszał zarzuty
Policjanci zatrzymali 48-letniego właściciela mieszkania na Myśliborskiej. Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna miał w wydychanym powietrzu 0,78 promila alkoholu. W sobotę (13 sierpnia) 48-latek został doprowadzony do prokuratury na przesłuchanie. Tam postawiono mu zarzut dotyczący zabójstwa 75-latka i znieważenia jego zwłok. Nogi odciął bowiem swojej ofierze już po jej śmierci. Później miał trudności z dalszym cięciem zwłok, więc postanowił ułatwić sobie zadanie. - Pojechał do marketu, żeby kupić lepszą piłę. Z nią zatrzymali go policjanci - przekazała prokurator Skrzeczkowska.
- Za przestępstwa, o które mieszkaniec Białołęki jest podejrzany, może mu grozić kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Prokurator zawnioskował do sądu o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Sąd przychylił się do tego wniosku i wydał postanowienie o umieszczeniu zatrzymanego w areszcie tymczasowym na okres 3 miesięcy - poinformowała kom. Paulina Onyszko.