Co trzeci mieszkaniec (dokładnie 36 proc ankietowanych) deklaruje, że pójdzie na referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Przeciwnie wypowiedziało się 42 procent. Natomiast 22 procent pytanych nie ma jeszcze wyrobionego zdania - wynika z sondażu TNS Polska dla Wiadomości TVP, przeprowadzonego w ostatni weekend. Gdyby ten wynik przełożył się na rzeczywiste głosowanie - w referendum 13 października wzięłoby udział ok. 420 tys. warszawiaków, a więc byłoby ono ważne. Niezbędne minimum frekwencyjne to 398 tys. osób.
Co więcej - wśród tych, którzy wzięliby udział w głosowaniu, większość chce odwołania prezydent stolicy. Zamiar zrzucenia Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stołka deklaruje aż 65 proc., 16 proc. będzie jej bronić, a 18 proc. waha się, jak głosować.
>>> Hanna Gronkiewicz-Waltz nie śpi, bo ma referendum
Czy taki wynik badania opinii publicznej oznacza, że hiperaktywność pani prezydent w ostatnich tygodniach, pokazywanie się na placach zabaw, siłowniach czy w metrze nie działa na mieszkańców? - Jest chyba wręcz odwrotnie - ocenia rzecznik Ratusza Bartosz Milczarczyk. Zwraca uwagę, że według sondażu sprzed dwóch miesięcy do referendum chciało iść dwukrotnie więcej osób. - Warszawiacy zdają sobie sprawę, że akcja referendalna, reklamowana jako obywatelska, ma w istocie na celu polityczne wypromowanie grupy inicjatorów, czyli Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej.
Zapowiada, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nadal intensywnie będzie przypominać warszawiakom o tym, co udało się zrobić przez ostatnie siedem lat. - W dniu referendum Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie najdłużej urzędującym prezydentem Warszawy w historii. Pokona Zygmunta Słomińskiego. On jednak pozostawił po sobie m.in. 48 km linii tramwajowej. Osiągnięcia obecnych włodarzy są nieporównanie skromniejsze - krytykuje współtwórca WWS Maciej Białecki. Ma też własną interpretację wyników sondażu. - Warszawiacy są inteligentni i nie nabiorą się na gadżeciarskie chwyty Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ne lubią też, gdy się nimi manipuluje, mówiąc: "Nie idźcie głosować". Zwłaszcza że politycy Platformy są w tym namawianiu kompletnie niewiarygodni. Gdy to Platforma była inicjatorem odwołania prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, mówiła wówczas o obywatelskim obowiązku głosowania - porównuje Maciej Białecki.