Warszawiacy tłumnie przyszli na koncert
Wianki nad Wisłą to impreza, która co roku przyciąga tłumy na Podzamcze. Ale po pandemii po raz pierwszy pojawiły się tu tysiące osób. Na początek było wspólne plecenie wielkiego wianka, który wylądował w Wiśle i tym samym oficjalnie przywitał lato w Warszawie. Potem ludzie z kwiatami we włosach słuchali przebojów Kory w nowych - nie zawsze trafnych - aranżacjach. Dwóch Rafałów na scenie - prezydent Rafał Trzaskowski i prowadzący koncert Ralph Kamiński życzyli wszystkim dobrej zabawy. Ludzi było tyle, że niektórzy mdleli z duchoty i ścisku. Jedną młodą uczestniczkę sam prezydent stolicy wziął pod rękę i zaprowadził do karetki.
Szwankowało nagłośnienie
Warszawiacy na Podzamczu bawili się świetnie, w przeciwieństwie do tych przed ekranami telewizorów - w transmisji koncert wiele tracił i szwankowało nagłośnienie. A pod sceną tłum skandował "Oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba”...
Trudne powroty z koncertu
Trudne okazały się również powroty z koncertu po północy, bo Zarząd Transportu Miejskiego nie zadbał o podstawienie większej liczby autobusów. Zaś ci, którzy wybrali spacer bulwarami w stronę mostu Poniatowskiego, nagle wchodzili na plac budowy kładki pieszo-rowerowej i przeciskali się pomiędzy wystającymi drutami, kawałkami blachy a potężnymi dźwigami.
Wianki będą poświęcone warszawskim artystom?
Jak zapowiadają organizatorzy widowiska, w kolejnych latach koncerty na Wiankach nad Wisłą mają być poświęcone pamięci jednego warszawskiego artysty. - Jeszcze nie zdecydowaliśmy, jak tego wiodącego artystę wybierzemy. Może oddamy głos warszawiakom w plebiscycie - zapowiedziała wiceprezydent Aldona Machnowska-Góra.