Protesty w Warszawie to m.in. domaganie się w przypadku zwolnień z powodu kwarantanny, by to rząd wypłacał odprawy. Było też wiele innych postulatów. Ale głównym problemem jest to, że pandemia zahamowała gospodarkę, a prywatni przedsiębiorcy, zwłaszcza prowadzący niewielkie firmy, ponieśli ogromne straty i od miesięcy wielu z nich nie ma stałych dochodów. O podobnej sytuacji, w jakiej się znalazła, opowiedziała "Faktowi", znana m.in. z serialu "Na Wspólnej", aktorka Anna Korcz. – Od dwóch miesięcy nie pracuję i, krótko mówiąc, nie mam za co żyć – wyznała w rozmowie z "Faktem" aktorka.
Słynny jasnowidz mówi o wielkich protestach w Warszawie!
Anna Korcz prowadzi w Pomiechówku pod Warszawą ośrodek, gdzie organizuje plenerowe śluby i wesela. Aby przeżyć trudne chwile, aktorka o pieniądze postanowiła zaapelować do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przyznało właśnie 60 milionów złotych dotacji w ramach programu "Kultura w sieci". Anna Korcz zgłosiła projekt pod nazwą "Cykliczne czytanie bajek przez aktorów". – Mój wniosek widocznie się nie spodobał. Przejrzałam listę osób, które dostały dotację. Z aktorów są na niej chyba tylko Rafał Zawierucha i Antoni Pawlicki, nikogo więcej nie znalazłam. A tak to dostały wielkie instytucje, ciągle fundacja, fundacja, fundacja i stowarzyszenie, stowarzyszenie, stowarzyszenie. Ale my wszyscy nie jesteśmy w tych fundacjach i stowarzyszeniach. Szkoda jest dotować budynki, chyba lepiej byłoby pomóc ludziom kupić chleb – powiedziała "Faktowi" gwiazda serialu „Na Wspólnej”. Aktorka jednak nie zamierza popadać w smutek. Czeka na gości, którzy z pewnością lada chwila podreperują jej budżet.
Satyryk Tadeusz Ross pisze do Trzaskowskiego WIERSZEM: "Ciekawość mnie wprost pożera..."
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj.