Pacjenci mazowieckich szpitali narzekają na fatalne warunki w placówkach, a może być jeszcze gorzej. Świadczy o tym gigantyczne zadłużenie placówek zdrowotnych podległych marszałkowi województwa mazowieckiego Adamowi Struzikowi. Z danych za pierwszy kwartał tego roku wynika, że suma niezapłaconych zobowiązań jednostek zdrowotnych przekroczyła już 156 mln zł. Najwięksi dłużnicy to stołeczny szpital św. Anny (32 mln zł), szpitale w Ciechanowie (27 mln zł) i Radomiu (27 mln zł), szpitale dziecięce w Dziekanowie Leśnym (18 mln zł) i przy Niekłańskiej (10 mln zł) oraz przekształcony w spółkę szpital w Siedlcach (14 mln zł).
- Kwoty zadłużenia są ogromne! Widać, że marszałek Struzik nie ma żadnego pomysłu, co zrobić z tą dramatyczną sytuacją, która pogarsza się już nie z roku na rok, a z miesiąca na miesiąc. Urząd marszałkowski, który ma gigantyczne problemy finansowe, nie jest w stanie ratować swoich jednostek - nie kryje oburzenia Grzegorz Pietruczuk, szef klubu SLD w mazowieckim sejmiku, który wnioskował o dane na temat zadłużenia szpitali.
Nie tylko radni opozycji, ale i większość pacjentów jest przekonana, że wielomilionowe długi to wina złego zarządzania. - Warunki w szpitalach na Mazowszu są po prostu karygodne. Stare łóżka, brud, brak toalet czy tak jak tutaj miejsca, w którym mogliby spać rodzice. Szkoda nie tylko pacjentów, ale i personelu, który musi pracować w tych warunkach - mówią zgodnie Barbara (40 l.) i Adam (47 l.) Chorostowscy z Warszawy, rodzice niepełnosprawnego Szymona (17 l.), który leży ze złamaną nogą w szpitalu przy Niekłańskiej. Urząd marszałkowski za długi swoich placówek wini NFZ. - Nasze szpitale co roku otrzymują w ramach kontraktów z NFZ znacznie mniej niż potrzebują. Cały czas wdrażają programy restrukturyzacyjne, jednak dopóki NFZ nie dostosuje finansowania mazowieckich szpitali do rzeczywistych potrzeb pacjentów, szpitale będą się borykać z coraz większymi problemami - mówi Marta Milewska, rzecznik urzędu.