Fotoreporter „Super Expressu” ustrzelił we wtorek wiceprezydenta Warszawy Roberta Soszyńskiego w środku dnia (ok. godz. 14), w środku miasta (rejon ul. Pięknej i Kruczej), jak wysiada ze służbowego samochodu tuż przed znaną cukiernią. Kierowca w tym czasie czekał karnie w aucie. A prezydent po chwili wrócił z „zakupami”. W ręku miał bułkę w papierowej torebce.
- No cóż. Żeby nie paść z głodu między kolejnymi spotkaniami służbowymi ratowałem się drożdżówką. Jechałem akurat na spotkanie w Veolii, które się przesunęło, dzięki temu miałem chwilę, by kupić bułkę. Taki lunch w warunkach pandemii – mówi nam jak na spowiedzi zapytany o wizytę w cukierni wiceprezydent Robert Soszyński.
Niestety! Ani rękawiczek na rękach, ani maseczki na twarzy wiceprezydent w czasie pobytu w cukierni nie miał. Gdzie zatem u wysokiego urzędnika miasta podstawowe środki ostrożności przed koronawirusem?
- Niestety nie da się jeść w maseczce. Zapewniam, że zachowuję wszelkie konieczne środki ostrożności tam, gdzie to możliwe – odpowiada wiceprezydent.
Kierowcy władz Warszawy wykazują się za to sporą cywilną odwagą, bo niestety, rzadko który urzędnik wsiada do służbowego auta w maseczce. Owszem, zazwyczaj ją ma, ale w kieszeni.
Tak rośnie w Warszawie liczba zarażonych koronawirusem