Wielka awantura o kasę! Poszło o majątek odzyskany ze spalonej hali Marywilska 44
W poniedziałek (2 grudnia) gruchnęła niespodziewana wiadomość. Prokuratura odzyskała z wypalonej hali targowej miliony w gotówce, sztabki złota i biżuterię! – W wyniku przeprowadzonych czynności oględzinowych w pogorzelisku zabezpieczono w sumie 33 sejfów i 48 kasetek z pieniędzmi, a także 8 bankomatów, w których znajdowało się łącznie prawie 1,2 mln zł – napisał prok. Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Po pożarze część kupców została i próbowała wiązać koniec z końcem na tymczasowym stanowisku. „Super Express” rozmawiał z handlarzami jeszcze przed ustawieniem kontenerów, służących teraz za doraźne punkty handlowe. Nastroje był wtedy pesymistyczne. Ludzie, z którymi wtedy rozmawialiśmy, nie sądzili, że ze zgliszcz cokolwiek uda się odzyskać. Teraz wielu kupców przeniosło się do nowego centrum przy ul. Modlińskiej.
Jednak uwaga wszystkich znów skupiła się na Marywilskiej. Informacja o pieniądzach postawiła kupców na nogi. Trwa ustalanie, do kogo mogą należeć. Znalezienie właścicieli nie będzie jednak takie proste. – Każdy z nas zostawił tam jakieś pieniądze. Bo kasę na konto zawsze wpłacało się w poniedziałek, po weekendzie, a pożar wybuchł w niedzielę. Hala miała ochronę całodobową, więc nikt się nie bał, że coś zniknie. Ale że się spali, też nie przewidywaliśmy – powiedział w rozmowie ze „Stołeczną” Mariusz Widawski, handlarz z Marywilskiej.
Według niego pieniądze powinny zostać rozdane solidarnie. – Słyszę, że grupy śledcze pracowały w sektorach i zbierały pieniądze, przyjmując, że tam, gdzie zostały znalezione, to należą do tego konkretnego boksu. A to wiatr nie wiał? Podobno był też wybuch? Skąd mam wiedzieć, że pod wpływem siły odśrodkowej pieniądze z mojego boksu nie przemieściły się do innego? – dodaje. Jednak część kupców uważa, że tym, którzy przenieśli się na Modlińską nie należy się nic. - Dezerterzy, najpierw uciekli, a teraz będą chcieli położyć łapę na pieniądzach! Skoro się od nas wyprowadzili, to nie powinni mieć wobec naszego centrum żadnych roszczeń – złościł się jeden z zapytanych o to mężczyzn.
Jednak kupcy, którzy handlują na Modlińskiej uważają, że to zwykła zazdrość. – Każdy z nich miał możliwość przyjść do nas, teraz u nich jest pusto, a że pojawiły się informacje o pieniądzach, więc wygadują bzdury, że komuś się nie należą - mówił jeden handlarzy. I dodał, że pracował tam uczciwie, więc znalezione pieniądze należą się także jemu.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Super Express