Na moście mimo niedzieli od razu utworzył się gigantyczny korek. Na miejsce szybko przyjechali ratownicy, strażacy i oczywiście policjanci. Patrol drogówki nie miał wątpliwości - kierowca renaulta musiał jechać na złamanie karku. Dlatego jego auto na śliskiej nawierzchni wypadło z jezdni na biegnące wzdłuż trasy torowisko. Na szynach w tym momencie był akurat tramwaj linii 24 jadący w stronę centrum.
Wraki po zderzeniu wyglądały potwornie. Zmiażdżone renault miało całkowicie rozbity tył i poharatany przód. Potłuczone szkło posypało się też z kabiny motorniczego. - Choć wszystko wyglądało naprawdę poważnie, do szpitala trafili kierowca laguny i motorniczy. Obydwaj byli jednak przytomni i ich obrażenia nie były bardzo poważne - poinformował aspirant sztabowy Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji. Kierowca renaulta był trzeźwy. Ale kiedy skończy się dochodzenie drogówki, najpewniej dostanie mandat za zbyt szybką jazdę po mieście.
Przez około pół godziny zablokowane były oba pasy w kierunku centrum Warszawy. Po tym czasie udało się udrożnić jeden z pasów, ale ruch tramwajów był wstrzymany przez kolejnych kilkadziesiąt minut.