- Nikt nie chce nam pomóc. A ja boję się, że teść w końcu zrobi nam krzywdę. Nie wiem, co mu po wódce strzeli do głowy - załamuje ręce Katarzyna Świątek (35 l.). Kobieta jeździ z mężem do pracy. Rodzina mieszkała dotąd z Janem Ś. - ojcem Grzegorza Świątka - w dwupokojowym mieszkaniu w Radzikowie niedaleko Błonia.
- Rok temu musieliśmy zamieszkać z ojcem, bo po prostu trafilibyśmy na bruk. Wtedy urzędnicy zapewniali nas, że szybko dostaniemy mieszkanie komunalne. Ale w Wielki Czwartek przyszło pismo z gminy. Skreślili nas z listy oczekujących na lokal, bo według urzędników mamy dostatecznie dobre warunki - załamuje ręce Grzegorz Świątek.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Zabierz dziecko na przedświąteczne imprezy w Wielką Sobotę
A jak wyglądają te dobre warunki? Malutki pokój, w którym 4-osobowa rodzina nie ma nawet miejsca na łóżka! - To jednak dałoby się znieść, w przeciwieństwie do pijackich awantur urządzanych przez ojca - mówi pan Grzegorz. - Znęca się nad moimi dziećmi i żoną, kiedy ja jestem w pracy - dodaje.
- Policja w Błoniu prowadzi teczkę przemocy w tej rodzinie zgodnie z procedurą "Niebieskiej Karty" - poinformowała kom. Ewelina Gromek-Oćwieja z komendy w Starych Babicach.
Wiedzą o tym doskonale lokalni urzędnicy. Ale nie widzą jednak problemu. Według nich, skoro rodzina spełnia warunek 5 metrów powierzchni mieszkaniowej na osobę, wszystko jest w porządku. - Nie ma wolnych lokali - powiedział nam Marek Książek, wiceburmistrz Błonia. - Przecież nie wezmę tych ludzi do siebie - wypalił urzędnik, skazując rodzinę na życie pod jednym dachem z agresywnym oprawcą.