Pożar pod Sejmem. Spłonęły namioty aktywistów
Służby dostały zgłoszenie o pożarze o godzinie 2 w nocy. Wielkie płomienie ogarnęły Miasteczko Wolności, czyli grupę namiotów, w których od 2016 roku mieszkają demonstracji sprzeciwiający się rządowi Prawa i Sprawiedliwości. W środku spali niczego nie świadomi ludzie. - Policjanci pełniący nocną służbę zaobserwowali ogień w namiocie, w tym samym czasie otrzymaliśmy również zgłoszenie z WCPR. Funkcjonariusze wybudzili trzech mężczyzn, a następnie wyprowadzili ich w bezpieczne miejsce – powiedział oficer prasowy stołecznej policji Sylwester Marczak.
Okazuje się, że w środku było aż 11 butli z gazem! To cud, że nikomu nic się nie stało. - Niestety spaleniu uległy 5 z 7 namiotów. W trakcie naszych działań zabezpieczono 11 butli z gazem. Najważniejszą informacją jest jednak to, że dzięki szybkiej reakcji policjantów nikomu nic się nie stało. Czynności trwają – podsumował policjant.
"Z dymem poszło sześć lat historii"
W jednym z namiotów spał aktywista Maciej Bajkowski, który od samego początku trwania protestu mieszkał w namiocie pod Sejmem. - Z dymem poszło ponad sześć lat historii. Miasteczko Wolność spłonęło dziś w nocy... Straciliśmy praktycznie wszystko - sprzęt, dokumenty, ubrania. Jestem chwilowo bez telefonu, dostęp do internetu mam mocno utrudniony - napisał protestujący w poście na Facebooku.