Pożar wybuchł około godziny 13 w sobotę. Buchający ogień szalał na wielkim składowisku starych drewnianych stołów, krzeseł i foteli. Ze staroci unosił się tak gryzący dym, że strażacy zaczęli nawet rozważać ewakuację okolicy. Na szczęście nie była konieczna, bo żywioł udało się dość szybko opanować. Gorzej było z dogaszeniem 5-metrowej góry tlącego drewna. Dopiero rano w niedzielę strażacy byli pewni, że pod grubą warstwą trocin nie ma już ognia. Na miejscu pojawiła się też policja. Funkcjonariusze zatrzymali trzech pijanych pracowników ochrony, którzy z premedytacją zaprószyli ogień.
Młodszy kapitan Artur Laudy:
- Ostatni strażacy opuścili miejsce zdarzenia o godzinie 9 rano w niedzielę. Przez całą noc musieli przerzucać warstwy palących się śmieci.