Miasto na wszelkie możliwe sposoby próbuje zachęcić warszawiaków do korzystania z komunikacji miejskiej. Ostatnimi czasy głośno było o akcji promocyjnej z udziałem czwórki influencerów. Czy warta niemal 20 tys. złotych promocja transportu publicznego przyniosła zamierzony efekt jeszcze nie wiadomo.
Tymczasem okazało się, że prezydent Warszawy wyszedł z kolejną inicjatywą. Rafał Trzaskowski postanowił udowodnić warszawiakom, że po stolicy szybciej podróżuje się komunikacją miejską niż samochodem. Nawet z przesiadkami!
Razem z dziennikarzem Marcinem Mellerem podjęli się udziału w teście. 23 września pokonali identyczną trasę z Kabat na Wolę. Różnica polegała na tym, że Rafał Trzaskowski pojechał najpierw metrem, a później przesiadł się do tramwaju. Z kolei Marcin Meller wyruszył w podróż swoim autem.
Panowie wyruszyli o godz. 8:15 z okolic wejścia do stacji metra Kabaty. Początkowo szli łeb w łeb. Rafał Trzaskowski wsiadł do pociągu metra i oddał się lekturze książki. - Tutaj można i pracować i czytać. Nagle się okazuje, że jest bardzo dużo czasu do tego, żeby poukładać dzień - stwierdził Rafał Trzaskowski. Tymczasem dziennikarz utknął w gigantycznym korku na Puławskiej.
Prezydent Warszawy zdradził też kilka szczegółów ze swojego życia. Okazuje się, że pierwszy raz do pociągu metra wsiadł na stacji Metro Politechnika. - Tutaj pierwszy raz zobaczyłem, jak metro wygląda - napomknął Trzaskowski.
NIE PRZEGAP: Tak mieszkają Trzaskowscy. Zdjęcia mówią wszystko, dla wielu osób to szok
Następnie prezydent Warszawy przesiadł się do tramwaju linii 20, gdzie podczas podróży zdradził, do którego miejsca po drodze ma ogromny sentyment. - Tutaj urodziły się moje dzieci. Jedno i drugie. Szpital św. Zofii - powiedział i pozdrowił pracowników placówki.
Na mecie, która była ustalona przy zajezdni tramwajowej Warszawa-Wola przy ul. Wolskiej, pierwszy był Rafał Trzaskowski. Podróż zajęła mu 40 minut i 5 sekund. Tymczasem Marcin Meller tkwił w kolejnym korku. - Mam 260 metrów. GPS mi pokazuje 4 minuty - powiedział dziennikarz. Na umówione miejsce dojechał po 59 minutach i 25 sekundach od wyruszenia z Kabat. Oznacza to, że tym razem komunikacja miejska w stolicy zdecydowanie wygrała z podróżą samochodem.