Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. 20-letnia Paulina walczy o życie w szpitalu
Tragedia, o której rozpisują się media krajowe, miała miejsce na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Czwórka mężczyzn, która podróżowała białym volkswagenem Arteonem, tuż przed wypadkiem spożywała alkohol na Placu Konstytucji. Po krótkiej imprezie wszyscy udali się do jednego z lokali tanecznych na Pradze. Chwilę później doszło do zdarzenia. Z gigantyczną prędkością wbili się w tył osobowego forda, którym jechała rodzina z dziećmi.
Podróżujący białym Arteonem nie tylko nie udzielili pomocy poszkodowanym, ale także z premedytacją odciągali innych świadków zdarzenia od udzielania rannym wsparcia. Śledczy przyznają, że od lat nie spotkali się z tak dużą skalą poplecznictwa i mataczenia w sprawie. Osoby obecne na miejscu wręcz namawiały sprawcę, by uciekał, a potem pomagały mu w ukrywaniu się.
Autem podróżowała również 20-letnia Paulina. W stanie krytycznym trafiła do szpitala. Od dnia wypadku, walczącą o życie dziewczynę, odwiedzają najbliżsi. Reporterce „Super Expressu” udało się spotkać z jej rodziną. To, co przekazała nam mama dziewczyny, wbija w fotel.
− Po tym jak uciekł z miejsca zdarzenia, pojechał na kolejną imprezę. Podobno zażywał narkotyki i świetnie się bawił. Mówił swoim znajomym o tym, że Paulinka prawie złamała się pod siedzeniem − opowiada nam Karolina (40 l.), mama rannej.
− Następnego dnia dzwonił do nas i mówił, że ucieka do Hiszpanii. Następnym razem mówił, że był już w Austrii, a potem przy Broniewskiego w Warszawie − wtóruje jej chrzestna 20-latki. − Rozmawialiśmy z nim, mówiliśmy, żeby sam się zgłosił na policję, żeby nie uciekał, że podam jego numer do policjanta, bo i tak prędzej czy później go znajdą. Powiedział nam, że się nie zgłosi i wyłączył telefon − dodała matka.
Do dzisiaj, trzy osoby z pięciu podróżujących volkswagenem zostały zatrzymane. Główny podejrzany Łukasz Ż., kierowca – wielokrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu oraz posiadanie narkotyków – wciąż pozostaje na wolności.
Listen on Spreaker.