Mroczna cela w areszcie. Gdy zamykają się drzwi, zostaje się z własnymi myślami. A te w przypadku pana Stanisława (60 l.) są naprawdę trudne. - Syn miał całe życie przed sobą. Przez własnego ojca, czyli mnie, nie ma go na świecie. Myślę o tym cały czas. Może są jakieś ułamki sekund kiedy moja głowa jest zajęta czymś innym, ale to dosłownie ułamki – opowiada.
Pan Stanisław wsiadł w samochód po tym, jak wraz ze swoim 33-letnim synem, marynarzem, świętowali jego powrót z morza. Był pijany, ale wsiadł za kółko, bo jak sam przyznaje, to było następnego dnia i myślał, że może jechać.
Przeczytaj o tragedii w Żyrardowie: mężczyzna wjechał przystanek, ZGINĘŁA emerytka!
Mieli wypadek. - Prawie zderzyliśmy się z innym autem. Zrobiłem manewr i uderzyłem w drzewo. Mój syn zginął na miejscu. Ja przeżyłem. Ale co to za życie? - pyta pan Stanisław.
Wypadek wydarzył się w 2007 r. Pijany kierowca, gdy dowiedział się po trzech miesiącach od opuszczenia szpitala o śmierci swojego dziecka, niemal wpadł w obłęd. Musiał leczyć nie tylko rany fizyczne, ale przede wszystkim potężną depresję. Do celi trafił w 2015 r. Na nieco ponad 5 lat. Do wyjścia zostało mu półtora roku.
Koszmarny wypadek 19-latka na Mazowszu!
- Każdy dzień to wspomnienie. Najtrudniejsze jakie chyba może istnieć. Chciałbym cofnąć czas. Ale nie mogę tego zrobić. Mogę jedynie powiedzieć wszystkim, którzy wsiadają za kierownicę choćby po szklance piwa, żeby tego nie robili. Mój syn miałby dzisiaj 45 lat. Przeze mnie, nigdy już nie będzie obchodził urodzin. Trwam, bo mam rodzinę poza kratami, która się mnie nie wyrzekła. Inaczej, nie wiem co by ze mną było – przyznaje pan Stanisław.
Pędził ponad 100 km/h przez wieś! Zabił dwie małe dziewczynki i ich matkę. Usłyszał wyrok
Spotkanie z osadzonym zorganizowała Służba Więzienna z okazji Światowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych, który przypada na niedzielę.
- Polskie drogi są bardzo niebezpieczne. Głównie właśnie przez nieodpowiedzialnych kierowców, którzy wsiadają za kierownicę pod wpływem alkoholu, czy narkotyków. To, co ich może odstraszyć od takiego zachowania, to myśl, że po spowodowaniu wypadku, trafią do celi – mówi mł. chor. Marta Frąckiewicz.