Remont wiaduktu na ul. Andersa kosztował 80 milionów zł. Mieszkańcy czekali na jego otwarcie jak na zbawienie. Teraz jednak okazuje się, że nie wszystko działa jak należy. Zamontowane tam nowe windy co rusz się psują. Dla ludzi to spory problem, bo na górze są usytuowane przystanki autobusowe i tramwajowe. - Nawet jak pojawiają się tu robotnicy, to winda podziała ze dwa dni i znowu trzeba się wdrapywać po schodach. To bardzo męczące - żali się Marianna Gudanowicz (70 l.), emerytka z pobliskiej ulicy Dymińskiego. Prawdziwą gehennę przeżywają jednak matki z wózkami.
- Codziennie jest to samo. Muszę brać ciężki wózek z dzieckiem i wchodzić po kilometrowych schodach - denerwuje się Dorota Ciarkowska (37 l.), mama Adasia (1 r.). A co na to drogowcy? - Na razie nie znamy przyczyn tych awarii - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Małgorzata Gajewska (46 l.), rzeczniczka Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych. - Dziś na Andersa pojawi się konserwator, który zajmie się dźwigami i oceni przyczyny tych awarii - dodaje.