Wizje Trzaskowskiego okazały się zbyt radykalne dla warszawiaków?
Na ostatniej sesji Rady Warszawy pojawiły się dwa tematy, które wywołują protesty i skrajne emocje. Oba dotyczą konsekwencji decyzji prezydenta Rafała Trzaskowskiego. I są w istocie konfrontacją jego wizji miasta z możliwościami i oczekiwaniami warszawiaków. Jeden został uchwalony, drugi - odłożony na później.
Pierwszy temat odbił się już szerokim echem w mediach: Rada Warszawy przegłosowała Strefę Czystego Transportu.
Samochody mnie nie kręcą. Od lat uważam, że Warszawa jest tak dobrze skomunikowanym miastem, że tak naprawdę auto nie jest tu potrzebne. Oczywiście osobom młodym, zdrowym, pracującym. Nie mówię o seniorach, inwalidach i rodzinach z gromadą dzieci, które trzeba rozwieźć po żłobkach, szkołach i przedszkolach.\
Zakaz wjazdu starymi autami od 2028 roku
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski chciał zakazać wjeżdżania kilkunastoletnimi samochodami do centrum Warszawy już od lipca 2024 r. Ale opór mieszkańców stolicy okazał się naprawdę zaporowy. Pomysły prezydenta zmierzające do poprawy jakości powietrza nawet radni Koalicji Obywatelskiej uznali za zbyt radykalne na obecne czasy.
Radni Warszawy "w trosce o najbiedniejszych mieszkańców", których nie będzie stać na rychłą wymianę auta, te obostrzenia postanowili złagodzić i (dla wszystkich warszawiaków i mieszkańców płacących tu podatki) przesunąć zakaz w czasie o 4 lata – do stycznia 2028r.
Ta troska o mieszkańców bardziej mi wygląda na troskę o wynik wyborczy Koalicji Obywatelskiej w kwietniowych wyborach samorządowych, bo emocje wokół tematu utworzenia Strefy Czystego Transportu były naprawdę skrajne, ale faktem jest, że zakaz dla diesli został uchwalony i od 1 lipca 2024 będzie obowiązywał przyjezdnych.
Ale moje emocje - chyba równie silne co zwolenników i przeciwników zakazu dla diesli - i moja uwaga powędrowały w stronę innego tematu, związanego z Radą Warszawy. Dotyczy on mniejszej grupy mieszkańców, ale jest nie mniej bulwersujący i po części dotyczy tego samego co STC.
Będzie "afera reprywatyzacyjna" bis?
Mówię o strategicznym dokumencie planującym rozwój Warszawy przez kolejne trzy dekady - przygotowywanym przez ostatnie pięć lat przez stołecznych urzędników - "Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Warszawy do 2050". Ekipa Rafała Trzaskowskiego zawarła w nim wiele istotnych tez na przyszłość. Ale kwestie związane z zielenią i ochroną powietrza tu też okazały się kontrowersyjne i chyba zbyt radykalne, bo nie do przyjęcia. "Studium" określiło m.in. granice urbanizacji - co oznacza, że urzędnicy (niemalże jak w filmie Barei) uznali autorytarnie, że na prywatnych działkach budowlanych na obrzeżach miasta zasadzą drzewa - tu będzie park, tu las a jezioro damy tam. Nietrudno się domyślić, że na właścicieli tych działek, którzy za ciężkie pieniądze kupowali je, by wybudować sobie domy, padł blady strach. Gdyby występowali do ratusza pojedynczo, pewnie byliby skazani na porażkę. Ale tysiące osób poszkodowanych przez zapisy w projekcie "Studium" postanowiło się zrzeszyć w Porozumieniu „Ludność Warszawy”, by ich głos był bardziej słyszalny. I to już jest siła, której ratusz zlekceważyć nie może, a przynajmniej nie powinien. Projekt tego dokumentu może być polem do takich spekulacji i oszustw jak dekret Bieruta. Już dziś do mieszkańców Wawra, Włoch czy Wesołej dzwonią podejrzane osoby proponując wykup gruntu za grosze, „bo za chwilę stracą one zupełnie wartość, gdy miasto zechce zrobić tam park czy las". Takie wizyty spekulantów to bardzo niebezpieczne zjawisko, które powinno już teraz zaniepokoić prezydenta Trzaskowskiego, jeśli nie chce mieć w przyszłej kadencji drugiej „afery reprywatyzacyjnej”.
Porozumienie domaga się od Rady Warszawy decyzji o zakończeniu prac nad "Studium" i możliwości uczestniczenia w procesie powstawania zapisów "Planu ogólnego", który ma to "Studium" zastąpić. O ile drugi postulat wydaje mi się mało realny, o tyle decyzja radnych wydawała mi się formalnością. A jednak radni wycofali punkt dotyczący „Studium” z obrad. Zabrakło im odwagi by wyrzucić do kosza efekt pięcioletniej pracy ekipy prezydenta Trzaskowskiego? Czy ta wizja jednak da się obronić?
Jak słyszę nieoficjalnie, radni nie zamkną prac nad „Studium”, dopóki nowy rząd nie określi szczegółów tworzenia przez samorządy „Planów ogólnych”. W ustawie przygotowanej przez rząd PiS jest bowiem wiele pułapek, które mogą spowodować to, że Warszawa zostanie bez planu i bez „Studium”. A wówczas o tym co ma się budować będzie decydowała „wuzetka” czyli widzimisię urzędnika – bez żadnych odgórnych wytycznych. I to już byłaby katastrofa!
Izabela Kraj