Do Polski zaczęły przyjeżdżać kolejni obywatele Ukrainy. Z pociągu, który dzisiaj wjechał o godzinie 10.08 na Dworzec Wschodni w Warszawie wyszło wiele zapłakanych osób. Większość z nich była nadal w głębokim szoku i nie wiedziała, co będą robić na miejscu.
Reporterzy „Super Expressu” spotkali Katarynę Borowską (28 l.). Kataryna jest Ukrainką, która w ostatnim, bezpiecznym momencie zdecydowała się na ucieczkę ze swojego kraju.
ZOBACZ TEŻ: Wojna na Ukrainie. Jurij układał w Ciechanowie kostkę brukową, teraz wraca na Ukrainę. "Tam jest mój synek"
- To był jeden z ostatnich, bezpiecznych momentów do podróży. Dzisiaj około 7 rano dostałam wiadomość, że wojsko rosyjskie zaczęło strzelać w miejscowościach obok nas. Od razu zabraliśmy dokumenty i wyjechaliśmy z kraju - opowiada Kataryna. Jak mówi, do Polski przyjechała z samymi dziećmi, Ivanem i Marią, reszta jej rodziny została na Ukrainie. Do Polski przyjechała z Wołynia. - Jeszcze nie mam z nimi żadnego kontaktu, dopiero przyjechałam na miejsce. Teraz jadę do Słupska do swojej koleżanki, u której zostanę na razie na kilka dni, może na dłużej. Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądać sytuacja na Ukrainie. Z rodziną będę się kontaktowała, jak przyjadę do Słupska - dodała.
Polecany artykuł:
Wojna na Ukrainie. Do Polski ruszają uchodźcy
Rosja dokonała brutalnej napaści na Ukrainę. Koszmar za wschodnią granicą trwa. W czwartek nad ranem wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę. Prezydent stolicy zapowiedział pomoc uchodźcom, którzy ratując swoje życie, przybędą z Ukrainy do Warszawy.
Wielu Polaków w mediach społecznościowych informowało, że są chętni do pomocy. Będą jeździć na granicę, a nawet w głąb Ukrainy tylko po to, żeby zabierać całe ukraińskie rodziny i przewozić je do Polski.