Na Dworcu Zachodnim w czwartek (24 lutego) widać było tłok, a zewsząd słychać było język ukraiński. Na jednym z peronów reporterzy "Super Expressu" spotkali Julię Bihuk (26 l.). Julia jest Ukrainką, która do Polski przyjechała 8 lat temu. W Polsce ułożyła sobie życie. W tym czasie skończyła tu studia na kierunku kinoprodukcja.
Nie jest zaskoczona tym, co się stało w jej ojczyźnie. - Spodziewaliśmy się tego. To było jasne, że tak się stanie. Wiedziałam, że któregoś dnia zadzwoni do mnie mama i powie, że zaczęła się wojna - powiedziała. Jak mówi, zostaje w Polsce, bo nie widzi sensu, żeby wracać. Tu ułożyła już sobie życie. Na dworzec przyjechała pożegnać się ze swoją babcią Haliną (62 l.), która przyjechała w odwiedziny. Na wieść o wojnie wraca do rodziny. - Tam została moja córka i małe wnuczki. Wracam, bo się o nie martwię - powiedziała kobieta. Mimo wszystko wierzy, że pokonają Rosjan. - Pogonimy ich, tak uważam. Dziękujemy Polakom i waszemu prezydentowi, że nas wsparli - dodała babcia Julii.
Zobacz koniecznie: Wojna na Ukrainie. Biden nie ma wątpliwości: Ambicje Putina są o wiele większe. On chce odbudować sowieckie imperium [RELACJA NA ŻYWO]
Wojna na Ukrainie. Do Polski ruszają uchodźcy
Rosja dokonała brutalnej napaści na Ukrainę. Część Ukraińców wraca do swojego kraju, jednak wielu uchodźców kieruje się do Polski, by uciec przed rosyjskimi bombami. Jak informują media, na pociągi z Kijowa do Warszawy trzy dni przed rosyjską inwazją nie było już biletów.